Oho, trochę zaległości się zrobiło... Najmocniej przepraszam i już wracam!
Przedwczoraj na śniadanie miał być omlet, ale mi nie wyszedł i byłam baaaardzo zła :( a to wszystko z powodu błędu w przepisie, który dostałam - tak mi się przynajmniej wydaje... A co to za błąd? Napisano żeby dodać 4 łyżki otrąb, a obok waga 60g (?!).
Specjalnie kupiłam sobie wagę, żeby wszystko przygotowywać jak należy i dotychczas wszystko było dobrze, a tym razem? Hmm... Według mojej wagi 60g to aż 12 łyżek otrąb pszennych! Trochę zdziwiła mnie ta ilość, ale nigdy wcześniej nie robiłam takiego omletu, więc zaryzykowałam... Dopiero po zjedzeniu olśniło mnie, ze przecież mogłam poszukać wskazówek w internecie...! Głupia ja :D ale cóż, człowiek uczy się na błędach, prawda?
Najbardziej obawiałam się, że nie uda się przewrócić na drugą stronę tej gęstej papki... Ale jednak się udało :D
Lecz niestety nie dało się tego jeść :( sypałam solą, dodałam jeszcze tego chili, ale nadal smakowało beznadziejnie (jeżeli w ogóle można powiedzieć, że miało jakiś smak, bo miałam wrażenie, że jem trociny :D ) no ale cóż, za głupotę trzeba płacić :D
Mimo wszystko postanowiłam uratować sytuację i na pierwszy ogień poszedł keczup. Chlust keczupu i już troche lepiej :D
Ale ostatecznie pokroiłam sobie jeszcze ogórka kiszonego, wtedy już można powiedzieć, że dało się zjeść :D
No to pierwszy i ostatni raz... A w przyszłości będę traktować tą wagę z przybróżeniem oka :)
Drugiego śniadania nie było, bo pierwsze zjadłam o 10.00 :D ale obiad za to był przepyszny! Zmieniłam sobie tylko jeden składnik, bo miała być czerwona fasola, której nie lubię... Za to dodałam troszkę kukurydzy i oto co powstało :)
Podwieczorek też sobie odpuściłam, a na kolację kanapeczki :)
Pozdrawiam cieplutko,
Agnieszka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz