poniedziałek, 31 grudnia 2012

Przedostatni dzień diety.


Dziś Sylwester, więc życzę wszystkim czytelnikom Szczęśliwego Nowego Roku! :)
Ja spędzam ten dzień w zaciszu domowym, zaraz urządzamy sobie maraton filmowy. W tym roku dietetycznie, bez żadnych przekąsek, postanowiłam wytrwać w swojej diecie na ile to możliwe i dzielnie trzymam się planu :)

A od rana mój dzień wyglądał tak:
Najpierw pyszne śniadanko. Według przepisu miał być pomidor, ale dla urozmaicenia zjadłam kanapki z papryką. Mniam :)


Na drugie śniadanie znowu coś, co mnie zaskoczyło... Mój chłopak powiedział, że nie wygląda apetycznie, ale jakie to było dobre! Pomarańcza + łyżka jogurtu naturalnego + cynamon. Nigdy nie próbowałam takich połączeń, więc jest to dla mnie coś nowego. W pierwszym momencie pomyślałam, że jedna łyżka jogurtu to za mało na taką ilość pomarańczy... Ale po wymieszaniu wszystkie kawałki były ładnie okryte jogurtem i ta proporcja jest idealna :) Polecam!


Na obiad dzisiaj rybka :) ja kupuję mrożoną, bo jest taniej i wygodniej.


Może wstyd się przyznać, ale rybę przygotowaną na parze jadłam pierwszy raz w życiu... Nie mam parowaru, więc użyłam durszlaka, dokładnie tak jak podano w przepisie. Nie sądziłam, że gotowanie na parze jest aż takie łatwe i szybkie!
Bardzo mi smakowało, ale następnym razem poeksperymentuję z innymi przyprawami :)


Najbardziej smakuje mi ryba w połączeniu z tą przyprawą:

Podwieczorku sobie odmówiłam, bo obiad dość mocno się opóźnił. A na kolację chrupkie pieczywo, którego nienawidzę :( ale w takim połączeniu jakoś ujdzie... Znowu miał być pomidor, ale wybrałam rzodkiewkę ;P


Jeszcze raz życzę Wam wszystkiego najlepszego w Nowym Roku :)

I mam postanowienie noworoczne! Prawdopodobnie zrobię sobie jeszcze jeden miesiąc tej diety, ale żeby była bardziej efektywna, postanawiam ćwiczyć ok. 4 razy w tygodniu, a nie dwa.
Trzymajcie kciuki! :)


Pozdrawiam cieplutko,
Agusiak

26.


Dzisiaj najlepsze jak dotąd śniadanko :) W pierwszym momencie pomyślałam, że do mojego jadłospisu wkradł się błąd, bo zamiast jogurtu naturalnego miał być owocowy... Ale stwierdziłam, że nawet gdyby - skoro tak napisali to niech tak będzie, ja się na pewno nie pogniewam :D Wybrałam jogurt wiśniowy - uwielbiam! I jeszcze troszkę zmodyfikowałam, bo zamiast mrożonyhc truskawek dodałam garść borówek i do swojego musli dodałam łyżeczkę suszonych owoców.
Muszę przyznać, że naprawdę zaczęłam lubić takie śniadania :) i co najważniejsze - przyzwyczaiłam się do tych ilości.


Na drugie śniadanie grejpfrut. Właściwie nie wiem czy powinno się jeść te błonki czy nie. Są gorzkie i bez nich grejpfrut smakuje znacznie lepiej, ale podobno są tam jakieś witaminy. Szczerze mówiąc nie chce mi się bawić w takie szczegółowe obieranie, ale czasem same odchodzą, więc wtedy je zdejmuję.


Na obiad zupa marchewkowa - dokładnie ta sama co wczoraj.

A na podwieczorek nietypowa mizeria... Nietypowa, bo zwykle jadałam ją ze śmietaną jako dodatek do obiadu, a ta jest 'na sucho' i z ziołami prowansalskimi.


Na kolację dokończyłam mojego śledzia w śmietanie.



Pozdrawiam cieplutko,
Agusiak

sobota, 29 grudnia 2012

25. Kolejna porażka kulinarna...


Dzisiejszy dzień był dość dziwny...
Zaczęło się pysznie choć niestety grzesznie. Nie sprawdziłam wczoraj i okazało się rano, że skończył się jogurt naturalny i inne składniki potrzebne do jakiegokolwiek dietetycznego śniadania  :( padał deszcz, więc nie chciało mi się iść do sklepu i otworzyłam śledzie w śmietanie, które miały być na sylwestra... Uwielbiam je! :)


Na przedobiednią przekąskę wypiłam sobie pyszną kawusię :) Oprócz kardamonu i cynamonu dodałam jeszcze odrobinę imbiru... No cudo! Polecam koniecznie, ten zapach i smak mmmm :) Ale tak jak już wspominałam wszystkiego po szczypcie, bo inaczej trzeba będzie to przecedzić żeby się nie najeść tych przypraw i nie stracić przyjemności z picia kawy ;)

Obiad dziś dość zabawny :D Dlaczego? Bo jak przeczytałam o zupie krem z marchewki to poczułam się jak dzidziuś :D
Ale nie powiem, zupa całkiem smaczna jak się ją przyprawi :)


Podwieczorku dziś brak, bo nie miałam na nic ochoty, a kolacja... Znowu się zezłościłam :( (tak wiem, jestem strasznie wybuchowa, ale strasznie nie lubię jak mi coś nie wychodzi, a przecież placki ziemniaczane i zwykłe racuchy umiem smażyć...)
Niestety nie polubiliśmy się z otrębami i postanowiłam, że zostaną w moim jadłospisie, ale na pewno nie w połączeniu z patelnią... Poszukam sobie omletów, racuchów itp. w dietetycznej wersji, ale na pewno nie na samych otrębach (chyba, że ktoś mnie nauczy jak należy się z nimi obchodzić ;))

A o to co mi przyszło zjeść na kolację...



Pozdrawiam cieplutko,
Agusiak

piątek, 28 grudnia 2012

24. Ostatnia szansa.


Ale jestem naiwna... Nie chciałam się poddać i wczoraj znalazłam stronkę z przepisem na omlet wg diety 3d chili KLIK

Zobaczyłam, że masa jest zmiksowana blenderem i pomyślałam, że może w tym tkwi cały sekret (szkoda, że nikt nie napisał tego w instrukcji)... Postanowiłam zaryzykować ostatni raz. Zapowiadało się całkiem nieźle.


Ale znowu był problem z obracaniem. Patelnia rozgrzana, długo się smażyło, już było mnóstwo bąbelków (zawsze w tym momencie obracam naleśniki) i nic! Przyklejony tak, że nie da się odczepić :(


Zjadłam, ale już się poddaję i więcej nie zrobię. Za dużo nerwów i nawet mi nie smakowało... Już wolę zwykły omlet :P


Co za dzień... Na drugie śniadanie banan, a potem dłuuugo długo nic. Wiem, że nie powinno tak być, ale byłam dziś dość długo na mieście. Na podwieczorek gorzka czekolada, a później wróciłam wygłodzona do domu i na kolację zjadłam to:


Wiem, że zdjęcie nieostre, ale nie mogłam się już doczekać :D

Tost z czosnkiem i masełkiem + ryba + ogórek z przyprawami. Najszybsze co udało mi się wymyślić.

Zaczynam znowu być głodna, więc wypiję herbatkę i znikam spać.


Pozdrawiam cieplutko,
Agusiak

23.


A miało być tak pięknie... :(
Po ostatniej omletowej porażce postanowiłam spróbować jeszcze raz. Miałam takie piękne borówki w lodówce, więc postanowiłam zrobić borówkowy omlet zamiast bananowego...


Zapowiadało się całkiem nieźle:


Czekałam i czekałam, smażył się chyba z 10 minut! Nie miałam już siły dłużej czekać i postanowiłam go odwrócić na drugą stronę... I tak się skończyło :(


Ale byłam zła! Nie mam zielonego pojęcia co tym razem zrobiłam nie tak, bo patelnia teflonowa, więc nie powinno przywierać, wlałam masę na rozgrzaną patelnię i nie wiem... Poddaję się, następnym razem znajdę sobie jakiś inny przepis na dietetyczny omlet.

Ostatecznie zjadłam to 'coś' chociaż było okropne.


Ehh.
Drugieo śniadania brak, bo znowu spałam prawie do południa, ale to już prawdopodobnie ostatni raz (w tym tygodniu) ;)

Obiad zaskoczył mnie dziś niesamowicie! Nie spodziewałam się niczego specjalnego i szczerze mówiąc po ostatniej przyodzie z mrożonym szpinakiem, trochę się go obawiałam... Jakie było moje zdziwienie po spróbowaniu! Wygląda pysznie i smakuje pysznie! Aż chce się jeść :)


Aha! To co najważniejsze... Chyba wreszcie rozgryzłam jak czytać te przepisy i porcje będą właściwe. Ta dzisiejsza była w sam raz, ani nie za dużo ani nie za mało :) :) :)


Na podwieczorek pomarańcza, a na kolację szałot - nie robiłam już fotki, żeby się nie powtarzać.


Pozdrawiam cieplutko,
Agusiak

czwartek, 27 grudnia 2012

22.


Dziś znowu moje rytualne śniadanie :) ale zostało mi szałotu jeszcze tylko na jedną porcję, więc jutro ostatnia i po sprawie.


Drugiego śniadania nie było, bo smacznie dziś sobie spałam ;)

A na obiad kasza gryczana z warzywami, bo gapa ze mnie i nie wyjęłam sobie kurczaczka z zamrażalnika :(


Na podwieczorek pasta bananowa z cynamonem i otrębami... Nie wrzucam fotki po zmiażdżeniu bananów, bo nie wyglądało apetycznie :D A na przyszłość nie będę ich nawet rozdrabniać, bo wolę raczej banana w kawałkach. Ale smak jak najbardziej w porządku.


Kolacja to dziś moja intencja twórcza... W lodówce miałam serek wiejski, który trzeba było zjeść, a żaden z przepisów diety nie smakował mi wystarczająco by go powtórzyć... Zatem pokroiłam kawałek zielonego ogórka, do tego 5 rzodkiewek i trochę młodej cebulki. Żeby było zgodnie z zasadami diety dodałam dość sporo pieprzu i ziół prowansalskich. Przed doprawieniem było smaczniejsze, więc polecam tylko pierwotną wersję :)


A tak przy okazji... Niedawno czytałam opinie kilku osób i sporo ludzi nie przepada za serkiem wiejskim w wersji light. A u mnie jest wręcz przeciwnie! Gdy jem ten zwykły, jest mi trochę niedobrze... Bo po prostu nie odpowiada mi ten smak. A w wersji light, bynajmniej ten dzisiejszy przypominał mi w smaku śmietanę... Taki mogę jeść z przyjemnością :)


Pozdrawiam cieplutko,
Agusiak

wtorek, 25 grudnia 2012

21.


Dziś wyjątkowe śniadanie.
Oczywiście nie ma go na liście 3D chili, ale musiałam. Po prostu musiałam zrobić szałot - na Śląsku tak się nazywa ta warzywna sałatka.
Powodów oczywiście jak zwykle było kilka... :D
1. miałam trochę ugotowanych jarzyn z barszczu.
2. ostatnio kolega zrobił mi ogromnego smaka na szałot!

I oto jest :)


Znowu odrobina majonezu, bo z jogurtem naturalnym to nie to samo. Nie odważyłabym się 'profanować' mojej najukochńszej sałatki :)

Hmm... Dziś pierwszą przekąską było coś absolutnie niespodziewanego... Te uśmiechnięte buźki mnie przekonały i musiałam sprawdzić jak smakują :D
Ale i tak jestem z siebie dumna, bo skończyło się na jednym ciasteczku :)


Na obiadek mój pyszny barszczyk :) Wczoraj zapomniałam zrobić fotki, ale dziś już są :)


A tutaj jeszcze jedna. Ujadłam troszkę, żeby było widać uszka :D


No pyyyyycha!
A na podiweczorek gorzka czekolada :) :) :)

I bezkonkurencyjna kolacja... Może dla niektórych monotematycznie, ale po pierwsze baaaardzo zasmakował mi ten banan z cynamonem, a po drugie nie można długo trzymać otwartego kefiru w lodówce.


Tutaj pyszny cynamonowy wzorek :)


Ps. Apropo cynamonowych wzorków... Lubicie cini minis? To jedne z moich ulubionych płatków śniadaniowych :)


Pozdrawiam cieplutko,
Agusiak



20. Dietetyczna Wigilia...


Pomimo imbiru to jedno z moich ulubionych śniadań...


Dalsza część dnia była bardzo intensywna i niestety troszkę zaniedbałam swoje posiłki. Miałam jeszcze sporo do zrobienia a czasu niewiele, przede wszystkim musiałam uporać się z tą moją zalaną kuchnią, ale na szczęście już po kłopocie i teraz tylko czekam aż wszystko ładnie wyschnie, żeby wstawić automat na swoje miejsce. Z drugiej strony było całkiem nieźle, prawie tak jak w kuchni z wysepką :D

W tym roku postanowiłam, że sama ulepię uszka do barszczu... Przede wszystkim dlatego, że własnoręcznie przygotowane posiłki smakują znacznie lepiej niż takie sklepowe, a po drugie wiem co jem :)
No i przy okazji wychodzi taniej.


Dzisiejsza kolacja wigilijna była jedyna w swoim rodzaju... Chciałam, żeby było tradycyjnie a zarazem dietetycznie. Zatem pojawił się pyszny barszcz z uszkami - tutaj muszę podziękować Beacie, która uratowała mnie z opresji i w ostatniej chwili, kiedy zabrakło buraków poleciła koncentrat z krakusa.

O taki:


Faktycznie jest najlepszy :)

A po barszczu zjadłam tylko kawałek rybki. Było smacznie i treściwie :) Szczerze mówiąc chyba faktycznie skurczył mi się już żołądek na tej diecie, bo taka ilość jedzenia wystarczyła mi w zupełności.


Tak wyglądały moje pierwsze samodzielnie ulepione uszka do barszczu.


Jestem z siebie niezwykle dumna! A na dodatek tak mi się spodobało to klejenie, że z miłą chęcią zrobiłabym więcej, lecz brakło mi już ciasta :( Ale jedno jest pewne! Za rok znowu będzie barszcz z uszkami własnej produkcji :)

Ps. Korzystałam z tego przepisu KLIK
I przy okazji polecam tego bloga. Odnalazłam go niedawno, ale bardzo chętnie tam zaglądam, bo zawiera mnóstwo ciekawych przepisów i rad :)


Merry Christmas,
Agusiak


19.


Dziś na początek pyszne śniadanko!
Próbowałyście kiedyś banana z cynamonem? Od pierwszego wejrzenia w poradnik marzyłam by tego skosztować, bo dla moich kubków smakowych brzmi niezwykle zachęcająco :D

I jak wrażenia? Bomba! Serdecznie polecam. Mi zawsze odpowiadał smak cynamonu, ale dotychczas używałam go tylko do ryżu z jabłkiem albo kopytek z cukrem i cynamonem... Mniam :)
Dziś odkryłam, że banan również świetnie smakuje w takim towarzystwie :)


Na podiweczorek kawa z kardamonem i cynamonem, bo troszkę się za nią stęskniłam ;) a po drugie nie miałam zbyt wiele czasu, by przygotować i przekąsić coś bardziej skomplikowanego, bo robiłam przedświąteczne porządki.


Obiadu niestety brak, bo wybyłam na miasto w poszukiwaniu buraków na jutrzejszy barszcz :D

A na podwieczorek ohydny kefir z imbirem i cynamonem... Niestety nawet cynamon nie uratował tego smaku :( Od dawna planuję zaopatrzyć się w przeciskarkę do czosnku, może w takiej zmiażdżonej postaci imbir byłby bardziej przyjazny? W takich kawałkach jest okropny :( ale poświęciłam się i zjadłam wszystko, nawet starałam się dobrze pogryźć :D


A na kolację nieco zmodyfikowana sałatka z tuńczyka... Według przepisu powinien się w niej znaleźć pomidor, ale tak jak już mówiłam trochę mi się znudził, dlatego nawet nie kupowałam pomidorów, żeby trochę od nich odpocząć.
A w lodówce miałam jeszcze pół puszki tuńczyka i trochę ryżu, więc dodałam takiego większego ogórka kiszonego i dwie rzodkiewki. Przyprawiłam solą i pieprzem, i oto co mi wyszło :)


Aha! Dodałam sobie odrobinę majonezu, bo nie lubię takich sałatek z jogurtem naturalnym...

Pozdrawiam cieplutko,
Agusiak



niedziela, 23 grudnia 2012

18. Jeszcze tylko 10 dni! :) :) :)


Dzisiejszy dzień zaczęłam od jajecznicy :) Tak jak już wpominałam, w moim dietetycznym poradniku znalazłam 2 przepisy na jajecznicę, ale obydwa są z pomidorami... Po pierwsze nie przepadam za tym połączeniem, a po drugie i tak skończyły mi się pomidory :D Zatem postanowiłam nieco zmodyfikować jeden przepis i dodałam papryki zamiast pomidora... A inspirowałam się tym KLIK

Wygląda pysznie i tak samo smakuje!
W mojej wersji:


No pychotka :) na pewno jeszcze powtórzę.
Na drugie śniadanko 2 owoce kiwi, a obiad taki jak wczoraj, ale z małą modyfikacją... Dodałam serka topionego do środka, bo widziałam taki składnikach w wielu zupach krem. Jednak niezbyt przypadło mi do gustu.


Na podwieczorek oczywiście pomarańcza, a kolacja... W stanie desperacji zjadłam co miałam pod ręką czyli banana i pomarańczę. Wszystko dlatego, że mieliśmy małą awarię, zalało kuchnię i nie dało się tam wejść. Ehh że też akurat przed świętami... :( Ale mogę się cieszyć, że teraz, a nie w Wigilię :D


Pozdrawiam cieplutko,
Agusiak



sobota, 22 grudnia 2012

17. Dzień leniuchowania ;)


Dzisiejszy dzień był baaaardzo krótki... Budzik ustawiłam na 10.00, bo nie musiałam już iść do szkoły, ale tak strasznie chciało mi się spać, że postanowiłam zamknąć oczy jeszcze na chwilkę... I ta chwilka trwała do 13.00! Zapewne niektórzy powiedzą, że to marnowanie czasu, ale ja się wyspałam za wszystkie czasy i tego mi było trzeba! :)


Jak już wstałam tak późno, to nawet nie myślałam o śniadaniu, tylko od razu wzięłam się za obiad... A dziś padło na zupę krem z brokuła :) Według przepisu na górze miał się znaleźć parmezan, ale niestety nie posiadam, więc potarłam troszkę żółtego sera.


Podwieczorku nie było, bo niespodziewanie musiałam wyjść na miasto. Na kolację zjadłam resztkę lecza z poprzedniego dnia, dodałam garść makaronu.


Jednak ta porcja nie była zbyt duża i byłam jeszcze głodna, więc od razu zrobiłam sobie kilka kromeczek bagietki z serkiem i cebulką - uważam, że tak lepiej niż żebym robiła sobie coś do jedzenia godzinę później lub dwie, bo głodna nie zasnę :P
Do tego woda aloesowa - kto nie próbował, serdecznie polecam! Pyszna i zdrowa :)



Pozdrawiam cieplutko,
Agusiak

16. Dzień małych grzeszków.


Tak jak wspominałam, dziś dzień świątecznej imprezy w szkole... Ale zacznijmy od początku :) Śniadanko troszkę sobie urozmaiciłam, bo sam jogurt z otrębami jest trochę nijaki... Dlatego dosypałam sobie 2 łyżeczki suszonych owoców i 1 łyżeczkę cynamonu.


Po wymieszaniu wyglądało tak:



Pyszny początek dnia! :)

Tym razem do szkoły nie brałam drugiego śniadania, bo miał być poczęstunek... I był! Zjadłam 2 swoje faworki, kawałek hinduskiego chlebka z przyprawami, kawałek tzw. pakory i po drobnym kawałku kilku ciast. Może nie tak miało być, ale nie wyobrażam sobie zaprzepaszczenia takiej okazji, bo nie wiadomo, czy jeszcze się powtórzy ;)

Obiad również był nietypowy, bo zjadłam dziś hiszpański omlet... Niestety zdjęcia nie mam, bo gapa ze mnie i nie pomyślałam o tym, ale wyglądał mniej więcej tak KLIK . Spróbuje kiedyś zrobić sama a tym czasem dziękuję Anie, że dzięki Niej mogłam spróbować tego cuda :)

Podwieczorek sobie odpuściłam, bo wystarczająco już dzisiaj pomaszkieciłam :D
A na kolację zjadłam tylko pomarańczę, bo nie byłam zbyt głodna...



Nie wiem jak Wy, ale ja mimo wszystko i tak jestem z siebie dumna, bo mogło być gorzej :D


Pozdrawiam cieplutko,
Agusiak

czwartek, 20 grudnia 2012

15.


Dzisiaj śniadanie, którego nie polubiłam i już chyba więcej go nie zjem. Cynamon w jogurcie jak dla mnie jest przepyszny, ale połączenie jogurtu z przyprawą korzenną to dla mnie istna mordęga i przy każdym kęsie jest mi niedobrze... Stwierdziłam, że już się tak katować nie będę, więc drugi i ostatni raz.


Na drugie śniadanie znowu pomarańcza, bo je uwielbiam! A do tego kupiłam całą siatkę w lidlu :D

Obiad dziś na medal! Na złoty medal! Pyszne leczo z kurczakiem. Z podanych składników wyszedł cały średni garnek... Ja zjadłam tylko miskę, resztę zostawiłam chłopakowi na spróbowanie. A jak nie będzie chciał to jutro zjem sama :D


Zaskakuje mnie ta monotematyczność przypraw, bo przeważnie dominuje jakaś jedna przyprawa w tych danich + sól i pierz. Dodałabym coś jeszcze tylko nie wiem co :D

Ja zawsze miałam problem z doprawianiem dań i choć wiedziałam, że to jeszcze nie jest smak, którego szukam i trzeba jeszcze czegoś dodać, to nigdy nie wiedziałam czego. Przeważnie padało na maggi w płynie lub ziarenka smaku (wiem, że są bardzo niezdrowe, dlatego je ograniczam od jakiegoś czasu choć uwielbiam ten smak). Chłopak powiedział mi kiedyś, że  wiele moich potraw smakuje jak rosół... Nigdy tego nie zauważyłam, ale cóż... Może uda mi się zmienić pewne nawyki, staram się statnio więcej czytać na ten temat.

Podwieczorku brak, bo męczyłam się dziś z faworkami na jutrzejszą imprezę świąteczną... Na kolację zjadłam nieplanowo pomarańczę i kilka faworków... Zanim wzięłam się do roboty, postanowiłam sobie, że zjem tylko jednego, niestety były taaaakie pyszne... Ale mam najukochańszego chłopaka na świecie i zjadł wszystkie które zostały, żeby mnie nie kusiło więcej :D

Jakiś czas temu byłabym wściekła, ale dla dobra mojej diety... Tym razem wybaczę :)


Ps. Jutro na imprezie będą pewnie jakieś pyszności, ale nie mam zamiaru się powstrzymywać, więc postanowiłam sobie, że zjem maksymalnie 5 małych rzeczy. Trzymajcie kciuki! :)


Pozdrawiam cieplutko,
Agusiak