Pomimo imbiru to jedno z moich ulubionych śniadań...
Dalsza część dnia była bardzo intensywna i niestety troszkę zaniedbałam swoje posiłki. Miałam jeszcze sporo do zrobienia a czasu niewiele, przede wszystkim musiałam uporać się z tą moją zalaną kuchnią, ale na szczęście już po kłopocie i teraz tylko czekam aż wszystko ładnie wyschnie, żeby wstawić automat na swoje miejsce. Z drugiej strony było całkiem nieźle, prawie tak jak w kuchni z wysepką :D
W tym roku postanowiłam, że sama ulepię uszka do barszczu... Przede wszystkim dlatego, że własnoręcznie przygotowane posiłki smakują znacznie lepiej niż takie sklepowe, a po drugie wiem co jem :)
No i przy okazji wychodzi taniej.
Dzisiejsza kolacja wigilijna była jedyna w swoim rodzaju... Chciałam, żeby było tradycyjnie a zarazem dietetycznie. Zatem pojawił się pyszny barszcz z uszkami - tutaj muszę podziękować Beacie, która uratowała mnie z opresji i w ostatniej chwili, kiedy zabrakło buraków poleciła koncentrat z krakusa.
O taki:
Faktycznie jest najlepszy :)
A po barszczu zjadłam tylko kawałek rybki. Było smacznie i treściwie :) Szczerze mówiąc chyba faktycznie skurczył mi się już żołądek na tej diecie, bo taka ilość jedzenia wystarczyła mi w zupełności.
Tak wyglądały moje pierwsze samodzielnie ulepione uszka do barszczu.
Jestem z siebie niezwykle dumna! A na dodatek tak mi się spodobało to klejenie, że z miłą chęcią zrobiłabym więcej, lecz brakło mi już ciasta :( Ale jedno jest pewne! Za rok znowu będzie barszcz z uszkami własnej produkcji :)
Ps. Korzystałam z tego przepisu KLIK
I przy okazji polecam tego bloga. Odnalazłam go niedawno, ale bardzo chętnie tam zaglądam, bo zawiera mnóstwo ciekawych przepisów i rad :)
Merry Christmas,
Agusiak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz