sobota, 22 grudnia 2012

16. Dzień małych grzeszków.


Tak jak wspominałam, dziś dzień świątecznej imprezy w szkole... Ale zacznijmy od początku :) Śniadanko troszkę sobie urozmaiciłam, bo sam jogurt z otrębami jest trochę nijaki... Dlatego dosypałam sobie 2 łyżeczki suszonych owoców i 1 łyżeczkę cynamonu.


Po wymieszaniu wyglądało tak:



Pyszny początek dnia! :)

Tym razem do szkoły nie brałam drugiego śniadania, bo miał być poczęstunek... I był! Zjadłam 2 swoje faworki, kawałek hinduskiego chlebka z przyprawami, kawałek tzw. pakory i po drobnym kawałku kilku ciast. Może nie tak miało być, ale nie wyobrażam sobie zaprzepaszczenia takiej okazji, bo nie wiadomo, czy jeszcze się powtórzy ;)

Obiad również był nietypowy, bo zjadłam dziś hiszpański omlet... Niestety zdjęcia nie mam, bo gapa ze mnie i nie pomyślałam o tym, ale wyglądał mniej więcej tak KLIK . Spróbuje kiedyś zrobić sama a tym czasem dziękuję Anie, że dzięki Niej mogłam spróbować tego cuda :)

Podwieczorek sobie odpuściłam, bo wystarczająco już dzisiaj pomaszkieciłam :D
A na kolację zjadłam tylko pomarańczę, bo nie byłam zbyt głodna...



Nie wiem jak Wy, ale ja mimo wszystko i tak jestem z siebie dumna, bo mogło być gorzej :D


Pozdrawiam cieplutko,
Agusiak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz