czwartek, 13 grudnia 2012

Dzień dziewiąty.


I zły humor z samego rana :(
Miał być omlet na śniadanie a co wyszło? Nawet ciężko to nazwać jajecznicą... Może nie jestem najlepszą kucharką, ale tym razem dodałam tylko 4 łyżki tych otrąb i wszystko wg wagi... Za nic w świecie nie chciał się ściąć i nie wiedziałam co z tym zrobić, a nie chciałam, żeby się przypalił :( próbowałam go troszkę podnieść żeby sprawdzić jak tam spód, bo brzegi były już bardzo zarumienione i wtedy bęc! Zaczął się rozpadać a ja się wściekłam i to wszystko wymieszałam. Nie muszę mówić jak smakowało? Dokładnie tak jak wygląda :(

Rada na przyszłość? Więcej cierpliwości...


Przed południem znowu jabłko, a na obiad sałatka, którą miałam zjeść na kolację, bo głupia ja nie wyjęłam rybki rano żeby się rozmroziła... No ale cóż, na szczęście szybko znalazłam inne wyjście :)
A tak przy okazji... Prażone ziarna słonecznika do sałatki są wyśmienite!

A do obiadu pozwoliłam sobie zrobić kawę z kardamonem i cynamonem, bo miałam na to straszną ochotę. Polecam dodać tylko szczyptę tych przypraw, wtedy jest pysznie!


Na podwieczorek dziś banan, a później wreszcie rybka :D

Przepis był zupełnie inny, ale mam już dość pomidorów z mozarellą na jakiś czas, więc doprawiłam tylko solą, pieprzem, tymiankiem i cytryną. Piekłam w folii w 180 stopniach przez ok. 20min. Było smacznie, ale następnym razem dam tylko kilka kropel cytryny i poeksperymentuję jeszcze z innymi przyprawami... Może ktoś z Was zdradzi mi sekret swojej ulubionej rybki z piekarnika? Chętnie poczytam :)



No i stety lub niestety zjadłam z białym chlebkiem...



Ale było pysznie i wcale tego nie żałuję! :P


Pozdrawiam cieplutko,
Agnieszka




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz